To, że „MEN nie wyklucza zmiany przepisów” dotyczących przeprowadzania analizy wydatków poniesionych na wynagrodzenia nauczycieli, jest dziś jednym z silniejszych sygnałów nadchodzących zmian. Inne wymowne tytuły z 14 lipca: „Solidarność kręci nosem na zmiany w Karcie Nauczyciela, ale je teraz poprze”, „Zmiany w systemie wynagradzania nauczycieli. Samorządy mają dość, związki nie odpuszczają”. W tle „Projekt ustawy o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw”, w której tymczasem nie ma „zmiany przepisów o dodatkach uzupełniających”.
Szczegółowa analiza obecnego stanu, doniesień medialnych oraz faktycznych zapowiedzi, których źródła… – bywa, że można twierdzić, że są powiązane z MEN – prowadzą do następujących wniosków:
(1) „likwidacja czternastek dla nauczycieli” (tak znowu o tym się pisze) nie nastąpi w tym roku – sam fakt stwierdzania o „likwidacji” oraz o „czternastkach” jest już (świadomośc konieczności istnienia art. 30a jest już bardzo duża) raczej wyrazem poniżającej nauczycieli desperackiej deprecjacji niż głosem rozsądku i rozwagi, czyli desperatów, frustratów i chętnych do poniżania innych po prostu się nie słucha i nie traktuje poważnie (choć poważni klauni bywają zabawni); poważne pytania brzmią „czy MEN rozważa zmiany dotyczące dodatku uzupełniającego?”; MEN „kręci” i nie odpowiada na to pytanie; po stronie MEN wygasa już „banalny i bałamutny duch wyborczy” i powraca „twarda polityka zgodna z linią partii”; a „partia” kieruje „bombardy” w stronę samorządów; „bombardą” był, jest i pozostaje kwestia „art. 30a”, bo znakomicie przeciwstawia sobie nauczycieli i samorządowców, a jednych i drugich ustawia także frontem ku podzielonym (utrwalając głębiej te podziały) związkom zawodowym; nikt rozsądny nie pozbawia się takiego instrumentarium; a nie chodzi tu o rozsądek jako taki, lecz o rozsądek polityczny; w jednej z istotniejszych ustaw oświatowych stanowi się, że MEN uprawia „politykę oświatową” w Polsce i to właśnie uprawia; „ostateczne rozwiązanie kwestii art. 30a” – to bardzo odległa historia; art. 30a jest najbardziej pożyteczny wtedy, gdy można na niego ponarzekać, że jest;
(2) z perspektywy prawnej „zmiana przepisów o dodatkach uzupełniających” – nawet jeżeli nastąpi w tym roku (obecnie rządzący bywają bardzo sprawni w czynieniu takich „ustawowych wrzutek” ot tak, po ułańsku, ni stąd, ni zowąd), to nie zmieni faktu, że za okres sprzed ewentualnej zmiany trzeba będzie przeprowadzić analizę wydatków poniesionych na wynagrodzenia nauczycieli; czyli taka zmiana w trakcie roku wydaje się być (prawnie i algebraicznie) mało sensowna (choć politycznie pewnie może być rozważana); powtórzę – „to nie zmieni faktu, że za okres sprzed ewentualnej zmiany trzeba będzie przeprowadzić analizę” – nie każdy z „desperatów, frustratów i chętnych do poniżania” to pojmuje, a i trudno to owym wytłumaczyć; dlatego…
(3) stan wystarczającego tymczasem „zadowolenia” każdej ze stron został już zapowiedziany: „MEN nie wyklucza zmiany przepisów o dodatkach uzupełniających”; czyli należy sformułować tylko odpowiednie pytania; czego „samorządy mają dość?” – odpowiedź jest w kolejnym pytaniu – mają dość przeprowadzania analizy wydatków poniesionych na wynagrodzenia nauczycieli? Nie, są po prostu świadomi dużych kwot jednorazowych dodatków uzupełniających w styczniu 2021 za rok 2020; czego związki „nie odpuszczają” – raczej nie dopuszczają do niekorzystnych zmian dla nauczycieli w sferze ich wynagradzania (a zmiany w art. 30a są dla nauczycieli wręcz życiowo niekorzystne);
(4) kompromis – bo do zmiany dojść tymczasowej musi, czyli jak tu „wykombinować”, żeby art. 30a pozostał (bo pozostać zwyczajnie musi i to z każdej perspektywy jego analizowania), ale żeby jego konsekwencje nie okazały się zbyt przygniatające dla samorządów w/po okresie zarazy? Rozwiązanie jest „proste” – zmiana jest możliwa na poziomie głównie przepisów wykonawczych; zmiana będzie miała społeczne uzasadnienie i wytłumaczenie (a dziś wszystko, co niewłaściwe, tłumaczy się czasem zarazy); analizę wydatków poniesionych na wynagrodzenia nauczycieli za rok 2020 będzie się przeprowadzać z wyłączeniem okresu czasu zarazy…
(5) dziś, wszystkie ścieżki możliwych rozważań prowadzą do wskazanego wyżej rozwiązania; jutro może być inne niż dziś (obecna przewidywalność rządzących jest mała, ale nie jest zerowa – znane są trendy i ambicje);
(6) w gromadzeniu danych potrzebnych na przeprowadzenie analizy nic się nie zmienia; Analizator ma tymczasem ukryty parametr definiowania okresu podlegającego wyłączeniu z analizy (wymaga pewnej modyfikacji – było to jedno z rozwiązań przygotowywanych na okoliczność okresu strajku).
14.07.2020, Krzysztof Sługocki |