Bardzo ciekawe uwagi otrzymałem, które zaczęły się od pytania: „Czy można już korzystać z aplikacji wspomagania przeprowadzania analizy wydatków i czy można na bieżąco przy jej pomocy analizować wydatki i robić raporty, na podstawie których można podejmować określone działania?” – i dalej było jeszcze kilka pytań oraz wyrażenie pewnych wątpliwości sugerujących, że w tym prawie może tu jeszcze niespodzianie coś się zmienić.
Tak, można i nawet trzeba już korzystać z aplikacji wspomagania przeprowadzania analizy wydatków i można, a nawet trzeba, na bieżąco przy jej pomocy analizować wydatki i robić raporty, na podstawie których można podejmować określone działania.
Co do wątpliwości – zajmę się tu niżej (w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli z dozą ironii i szczyptą sarkazmu) jedną z tych wskazywanych wątpliwości.
To jest jeden z tych problemów, co do których to nie mam pewności, czy należy o nich pisać, bo się jeszcze – nie daj Boże – potwora jakiegoś obudzi.
W art. 30a ust. 7 stanowi się, że „Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania określi, w drodze rozporządzenia, sposób opracowywania sprawozdania, o którym mowa w ust. 4, w szczególności: […] wzór formularza sprawozdania, uwzględniając okres obowiązywania kwoty bazowej, o której mowa w art. 30 ust. 3”.
I jest w tym rozporządzeniu taki zapis (nigdy, od czasu istnienia tego rozporządzenia, nie był zmieniany – nie był dostosowany do danego roku): „§ 3. 2. W przypadku gdy w danym roku obowiązuje więcej niż jedna kwota bazowa, o której mowa w art. 30 ust. 3 Karty Nauczyciela, średnioroczną strukturę zatrudnienia nauczycieli ustala się odrębnie dla okresów obowiązywania poszczególnych kwot”.
A skoro nie był względem kolejnych lat dostosowywany do danego roku (wcale nie musiał być dostosowywany), to jest to właśnie ten przypadek (skutkiem tego braku dostosowywania) sięgania po argumentum a contrario, w którego konsekwencji:
„§ 3. 2. W przypadku gdy w danym roku obowiązuje jedna kwota bazowa, o której mowa w art. 30 ust. 3 Karty Nauczyciela, średnioroczną strukturę zatrudnienia nauczycieli ustala się dla okresu obowiązywania tej kwoty”.
Uczono mnie (obecnie słabiutkie jest, co prawda, takie przywołanie – bo i co z tego, że mnie tam czegoś gdzieś ktoś uczył), że argument a contrario (inaczej a silentio) odwołuje się do zamierzonego milczenia prawodawcy. Jest to wyraz postawy interpretacyjnej, zakładającej nie tylko brak zbędnych wyrażeń w tekście prawnym, ale wręcz przypisującej określone znaczenie nieobecności pewnych treści w przepisach prawa.
W praktyce użycie tej zasady jest jednak dość intuicyjne. Czyli stosowanie wskazanego argumentu może być i często okazuje się zawodne. „Rekonstruowanie normy prawnej wyłącznie na zasadzie przeciwieństwa do normy wprost zapisanej obarczone jest dużym ryzykiem popełnienia błędu, zwłaszcza jeżeli istnieją istotne argumenty, które podają w wątpliwość wyciągnięte jedynie na podstawie takiego rozumowania wnioski”.
Tu, owszem, istnieją istotne argumenty i to „twardej” natury czysto algebraicznej, które jednak – tu przeciwnie – podają w wątpliwość (i to jest przesadnie delikatnie napisane) rozważanie odrzucenia argumentum a contrario.
Jak będzie w tym roku? Uważam, że jednak dalej będą „ustalane” dwie „średnioroczne struktury zatrudnienia” nauczycieli „odrębnie dla okresów obowiązywania poszczególnych kwot”, czyli tak, jakby były dwie kwoty bazowe w roku 2021 mimo tego, że przecież jest tylko jedna. I dlatego tak będzie, bo już tak było – i gdyby w tym roku zrobiono tak, jak ma być, to wątpliwymi i podważalnymi stają się obliczenia w tych latach, gdzie podobnie, jak w roku 2021, była tylko jedna kwota bazowa.
I jest w tym spostrzeżeniu niezwykle charakterystyczny znak władztwa obecnych czasów przewagi głupoty nad rozumem. Wszyscy (ja, Ty, kontrolujący i Kontrolowani i MEiN nawet też – z bardzo w tle mądrymi wyrazami twarzy pana ministra i jego wszystkich wiceministrów, choć z tym lekkim grymasem ironii) będziemy z rozbrajającą prostotą zaprzeczać faktom oczywistym. A MEiN to „ukoronuje” po raz kolejny odpowiednim arkuszem sprawozdania (oczywiście „w ostatniej chwili”, żeby nie było już czasu na podnoszenie żadnych wątpliwości).
Na wszelki wypadek napiszę, że Aplikacja jest już gotowa na każdy dający się dziś przewidzieć „wynalazek”. A jak zajdzie taka potrzeba, to będzie pożądana aktualizacja.
I dodam, że charakter przysłanych do mnie pytań i sposoby wyrażania wątpliwości budzą we mnie różne podejrzenia co do tego, kim tu może być osoba pytająca, która nazwała siebie dość prowokacyjnie i wymownie – „Kowalska”.
Krzysztof Sługocki |